Pamiętam jedynie, iż matka moja pachniała ziołami, dłonie miała szorstkie, a uśmiech nie opuszczał jej promiennej twarzy. Urodziła mnie w trudach wielkich, odrzucona przez swą rodzinę. O ojcu nie mówiła nigdy, na wsi zaś plotkowano, iż nawet ona sama bladego pojęcia nie ma kim on jest. Darzyła mnie jednak ogromną miłością i wiele poświęciła, by zapewnić nam obu względnie godne życie. Gdy ukończyłam pięć wiosen, matka zapadła na zapalenie płuc i zmarła, zostawiając mnie samą na świecie. Dzieckiem jeszcze byłam, poradzić sobie nie potrafiłam, samotnie błąkałam się po miastach. Głód doskwierał mi nieustannie, jedynie czasami zaspokoić go udało mi się wyrzuconymi przez mieszkańców resztkami lub leśnymi owocami. Magia zaczęła ujawniać się we mnie, pomagając mi rozpalić niewielkie ognisko by ogrzać dłonie. Ktoś czuwać musiał nade mną, cudem jedynie do zimy przetrwałam, jednak gdy nadeszły pierwsze mrozy, powoli zaczęłam sądzić, iż życie moje końca dobiegło. Znachorzy w szpitalu świętego Munga znaleźli mnie na skraju wyczerpania - przemarzniętą i chorą. Przygarnęli mnie z ulicy, doprowadzili do zdrowia. Drżałam na myśl samą o tym, że gdy tylko lepiej się poczuję przyjdzie mi opuścić przytulne progi szpitalne i tułać się samotnie po mrozie. Me obawy okazały się jednak próżne, przejęte akuszerki, wzruszony mym losem i młodym wiekiem pozwoliły mi zostać w szpitalu. Dostałam swój kawałek podłogi, niedaleko kominka. Zaczęłam przyuczać się do zawodu, obserwowałam znachorów i akuszerki, pomagałam im gdy pojawiali się nowi poszkodowani. Stałam się dziewczęciem od wszystkiego i niczego, samodzielnie pozwalano mi jedynie przygotowywać posiłki, gdy poprzednia kucharka w sędziwym wieku zmarła na suchoty. Zajmowałam się chorymi, obmywałam ich rany - opiekowałam się nimi. Widzialam rzeczy, których oczy nastoletniej niewiasty widzieć nie powinny, jednakże niesienie pomocy potrzebującym zawsze sprawiało mi radość. Dla każdego znaleźć potrafiłam szczery uśmiech i ciepłe słowo, starałam się wesprzeć ich w trudnych chwilach. W mej pamięci tkwi wciąż jak nieocenioną dobroć ludzi pracujących w szpitalu zmieniła me życie. Nie przeżyłam w życiu wielu przygód, zmieniali się jedynie chorzy, którzy z czasem odchodzili do swego poprzedniego życia lub lepszego świata. Pokazywano mi jak za pomocą magii uzdrowić, obserwowałam jak leczyć ziołami. Wiedza moja stała się pokaźna, wciąż nie miałam jednak szansy, by choć kilka kroków postawić samodzielnie. Kiedy szpitalni znachorzy usłyszeli, iż założyciele Szkoły Magii i Czarodziejstwa poszukują do zamku swego pielęgniarki, która będzie skłonna zająć się adeptami, postanowiono wypuścić mnie, biedną sierotę, jako jej pomoc, by przez sztukę obserwacji nabyć umiejętności i móc kiedyś zająć jej pozycję.
I - podstawowe dane
✎ IMIONA - Edeline ✎ NAZWISKO - brak ✎ WIEK - 25 wiosen ✎ RÓŻDŻKA- nie posiada ✎ PATRONUS - brak ✎ ZWIERZAK - brak ✎ BOGIN - zimno ✎ AMORTENCJA - wrzos, trawa i stal ✎ LUSTRO AIN EINGARP- ona sama, otoczona szczęśliwą rodziną
II - Inne
✎ KRÓLESTWO - Wessex ✎ PRACA - pomocnica pielęgniarki ✎ POZYCJA- - --------------- ✎ CZART - jest ✎ ADRES @ - też jest ✎ GG - posiadam ✎ IMIĘ - mam
Rowena Ravenclaw
Temat: Re: Edeline Czw Sie 07, 2014 10:46 pm
Nie mam zastrzeżeń co do karty, wnioskuje że big love jeszcze przed Godrykiem. Owocnego płodzenia postów i multum ciekawych wątków!